Tak sobie ostatnio pomyślałam, że dobrze by było poznać w końcu Chłopaka mojej Siostry. Opowiadała o Nim trochę, ale jakoś nie było okazji do spotkania (a mieszkamy w tym samym mieście!). Zebrałam się, zadzwoniłam i umówiłam naszą czwórkę na wieczór. Postanowiłam oswoić Chłopaka mojej Siostry jedzeniem. Doskonała okazja do wypróbowania przepisu na keks, pomyślałam sobie. I żurawinowe crunchy, i francuską zupę cebulową. Jak pomyślałam, tak uczyniłam. Przepisy na dwa ostatnie umieszczę w kolejnych postach.
Słysząc nazwę "keks", wyobrażam sobie ciasto wyciągnięte z podłużnej formy, z widocznymi po przekrojeniu kolorowymi kawałkami czegoś. Przepisów na keksy są miliony, ja zaadaptowałam jeden z ulubionego bloga, dodając banany zamiast dyni. Banany już od dawna przypominały o sobie i w końcu znalazły się w keksie. Przygotowanie ciasta jest banalnie proste, miksujemy, mieszamy i pieczemy. Najcięższy był dla mnie długi czas stygnięcia, dobrze, że miałam dodatkowe zajęcia, bez nich ślęczałabym nad keksem, czekając na pierwszy odkrojony kawałek.
Ciasto jest ciężkie i bardzo wilgotne, a w każdym jego kęsie czuć bananowy posmak. Godzina pieczenia to nie przesada, po 50ciu minutach patyczek wrażony w keks po wyjęciu z niego był jeszcze oblepiony ciastem.
P.s. Mam wagę z wiatrakami! Dzięki, Siostra!
***
Bananowy keks
100 g masła, pokrojonego w kawałki
1 łyżka miodu
100 g cukru
1 jajko
4 dojrzałe banany, pokrojone w kawałki
180 g maki pszennej pełnoziarnistej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/ 2 łyżeczki sody
100 g białej czekolady, pokrojonej w kawałki (1 tabliczka)
masło i kasza manna do natłuszczenia i wysypania małej keksówki
Masło ucieramy mikserem z miodem, cukrem i jajkiem, następnie dodajemy pokrojone banany i dokładnie miksujemy z masą. Suche składniki łączymy ze sobą w oddzielnej misce i dosypujemy do bananowej masy, mieszając dokładnie aż do połączenia się wszystkich składników. Wylewamy ciasto do wcześniej przygotowanej formy i pieczemy przez 1 godzinę w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni celsjusza. Przed krojeniem keks musi wystygnąć.
jejku, a ja przeczytałam "bananowy SEKS", hehehehe, keks brzmi równie apetycznie ;-) i jak wygląda cudnie!
OdpowiedzUsuńUwielbiam taki keks, u mnie nazywa się go banana bread. Pysznosci.
OdpowiedzUsuńWygląda wspaniale.
OdpowiedzUsuńOstatnio zaczęłam dodawać banany do ciast ( kiedyś nigdy z nimi nic nie piekłam ) i jestem wprost zachwycona smakiem :)
Pysznosci. Uwielbiam bananowe ciasta. Podejrzewam, ze udalo Ci sie oswoic chlopaka swojej siostry tymi pysznosciami... :)))
OdpowiedzUsuńja bardzo lubię takie wilgotne i ciężkie ciasta, więc to coś dla mnie (:
OdpowiedzUsuńO tak, bananowe keksy-chlebki, wspaniale aromatyczne i wilgotne, to ja bardzo lubię. Twój wygląda tak smakowicie! A waga... przepiękna!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie bananowe ni to ciasta, ni to chleby. A waga piekna!
OdpowiedzUsuńale fajniutki ;]
OdpowiedzUsuńciężki i wilgotny. o zapachu bananów.
bardzo lubię wilgotne ciasta, a te z dodatkiem bananów to jedne z moich ulubionych :)
OdpowiedzUsuń