Kilka dni temu wstałam rano, a tu w lodówce pusto- tylko rosół, makaron do niego, resztka masła- dobrze, że mleko do kawy było. Zakupy dopiero miały się robić po południu rękami Lubego, a tu by się coś przydało przekąsić. Od poprzedniego dnia miałam smak na domowe bułeczki, tylko czasu nie było ani na zakupy, ani na wypieki. Wyszukałam więc prosty przepis na bułeczki (oryginał tutaj), zagniotłam ciasto i gotowe.
Przepis oryginalny troszkę zmodyfikowałam: skróciłam czas wyrastania ciasta i ułożyłam bułeczki w formie do ciasta jedna przy drugiej, tak żeby po upieczeniu można było każdą z osobna odrywać od całości.
Po dodaniu do ciasta większej ilości cukru i na przykład cynamonu otrzymamy idealne słodkie bułeczki do porannej kawy.
***
Śniadaniowe bułeczki z niczego
zaczyn:
260 g białej mąki pszennej (u mnie tortowa) (1 i 1/ 2 szklanki)
500 g letniej wody (2 szklanki)
15 g suchych drożdży (2 i 3/ 4 łyżeczki)
2 łyżki cukru białego
2 łyżki cukru trzcinowego
ciasto właściwe:
cały zaczyn
cały zaczyn
520 g białej mąki pszennej (np. tortowej) (3 szklanki)
2- 3 łyżki wiórek kokosowych
mąka pszenna do podsypania ciasta
oliwa z oliwek do wysmarowania formy i bułeczek
Składniki na zaczyn mieszamy w misce i odkładamy na 15 minut w ciepłe miejsce. Po zadanym czasie dosypujemy pozostałą część mąki oraz wiórki kokosowe do zaczynu i zagniatamy ciasto w misce przez 20- 25 minut. Początkowo będzie przylepiać się do wszystkiego, w miarę wyrabiania prawie przestanie się lepić. Pod koniec zagniatania podsypujemy ciasto odrobiną mąki, obtaczamy je w niej i odstawiamy w misce do wyrośnięcia na 1 godzinę. Po tym czasie dzielimy ciasto na około 16 części (jeśli się uda), z każdej formujemy kulkę naoliwionymi dłońmi i układamy jedna obok drugiej w rzędach w formie do pieczenia ciasta (wcześniej wysmarowanej oliwą). Dzięki oliwie na powierzchni ciasta bułeczki nie "zlepią" się całkowicie ze sobą. Formę z ciasno ułożonymi obok siebie bułeczkami wkładamy do piekarnika nagrzanego do 220 stopni celsjusza i pieczemy przez 25- 30 minut.
Czasem te z niczego są lepsze od tych ze wszystkim. Uwielbiam bułeczki 'do odrywania' ;).
OdpowiedzUsuńo, cynamonowe bym zjadła!
OdpowiedzUsuńTratter:) oj znam,znam i bardzo cenie:) i też często skracam czas pieczenia bo nie mam czas:)
OdpowiedzUsuńTwoje pięknie wyrosły i są przepiękne:) Na pewno wypróbuje przepis:)
Pozdrawiam!
idealne. lubię takie odrywane :)
OdpowiedzUsuńŚliczne! uwielbiam takie ,które można odrywać.
OdpowiedzUsuńNa śniadanie w sam raz.
ja z chęcią dodam cynamonu i kawałki czekolady (: robią się w poniedziałek (:
OdpowiedzUsuńtakie kuchenne czary-mary :)
OdpowiedzUsuńDawno juz nie pieklam buleczek. Zazdraszczam takiego pysznego i uroczego sniadanka...z niczego :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.