czwartek, 25 listopada 2010

Drugie życie czekolady



A więc nastały dni ni to jesienne, ni to zimowe. Niebo zasnuły ciężkie chmury, z których dzisiaj zaczął prószyć (przynajmniej w Poznaniu) śnieg. Taka mała zapowiedź zbliżającej się zimy. Ta pogoda nie nastraja przyjaźnie do ludzi i do życia w ogóle. I chyba nieprzypadkowo wpadł mi w ręce przepis na czekoladową metamorfozę. Roztopiona gorzka czekolada zapachniała w kuchni (a skoro w kuchni, to i w całym mieszkaniu ;)), a potem już tylko odliczaliśmy czas ponownego jej zastygnięcia. Od razu jakoś tak cieplej się zrobiło, przytulniej, nawet już trochę świątecznie. W kąt poszły diety, zresztą ze złym samopoczuciem nie ma żartów, więc jakoś tak bez żalu udzieliliśmy sobie "dyspensy". 
W oryginale do masy czekoladowej dodano żurawinę i orzechy włoskie, ja tym razem zmieszałam z płynną, ciemną masą pistacje, kandyzowaną skórkę pomarańczową i odrobinę kandyzowanej papai. Mniam. Tak sobie myślę, że taką rozpuszczoną czekoladę można konsumować, jak jest jeszcze płynna, dodając do niej np. świeże owoce albo chili. Do przetestowania następnym razem.


***

Pistacjowa czekolada

ok. 400 g gorzkiej czekolady (3- 4 tabliczki)
szczypta mielonego kardamonu (nie więcej, niż 1/2 łyżeczki)
pistacje (3 duże garście)
kandyzowana skórka pomarańczowa (ilość: do woli)
kandyzowana papaja (ilość: do woli)


Czekoladę łamiemy na kawałki i rozpuszczamy w kąpieli wodnej, pod koniec dodajemy kardamon. Połowę masy wylewamy na pergamin (można nim wyłożyć keksową foremkę albo inną formę do ciasta), rozrzucamy pistacje, skórkę pomarańczową oraz papaję i polewamy pozostałą połową roztopionej czekolady. Zostawiamy do zastygnięcia (wiem, ciężko, ale cóż zrobić). Gotową słodkość łamiemy lub tniemy na kawałki. Resztki czekolady z naczynia do zebrania paluszkami ;). Mniam.


***
P.S.
Z dodatkiem aromatu pomarańczowego, rodzynek i kandyzowanej skórki cytrynowej (zamiast powyższych dodatków) też smakuje nieźle.



2 komentarze:

  1. Jadłem papaje w wenezueli, w bolivii leżała na ulicach, podobno nawet na florydzie krokodyle je wcinają na śniadanie, ale w poznańskim klimacie umiarkowanym to jej nigdzie nie widziałem:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Proponuję zajrzeć do Lidla ;). Sklep taki ;).

    OdpowiedzUsuń